Od dnia w którym Putin wprowadził embargo na polskie jabłka mieliśmy ogromną ochotę stać się posiadaczami sokowirówki i kręcić nieprzestanie soki póki nas noc nie zastanie. Niestety tak się nie stało, bo oszczędności znalazły inne lokum niż sklep z artykułami domowymi. Trudno. Poczekamy na lepszą okazję.
Niespodziewanie "okazja" pojawiła się sama w postaci Mamy Jabułka i staliśmy się posiadaczami jednej pięknej, malutkiej i głośnej sokowirówki. Radości co nie miara. Jabułek (swoją drogą czy to przypadek, że tak go nazywam?!) zakochał się po raz kolejny w swym życiu. Gdy dotyka magicznego stalowo-czarnego urządzenia świat dla niego znika i tylko wiruje, miksuje... ku mojej uciesze!
Postanowiliśmy więc sprawdzić czy zakup takowy jest opłacalny z czysto ekonomicznego punktu widzenia, albowiem co do kulinarnego i zdrowotnego nie ma wątpliwości.