środa, 8 października 2014

SMAKI REGIONÓW 2014 #minirelacja

Jesteśmy łasuchami. I nie wstydzimy się tego. A szczególnie wtedy, gdy w grę wchodzą niemalże "rękodzielnicze" smakołyki. Tak jak w zeszłym roku wybraliśmy się z Jabułkiem na SMAKI REGINÓW organizowane na MTP. To co zobaczyliśmy w tym roku było imprezą zupełnie inną niż rok temu. 

W pamięci mieliśmy dużą przestrzeń z rozstawionymi co kilka metrów stanowiskami, a na każdym z nich uśmiechniętego producenta chętnego do rozmowy. Było spokojnie, było smacznie, było luźno. 
W tym roku było jakoś inaczej. Gdy wejdziemy na stronę organizatorów >KLIK< przed naszymi oczami pojawi się zdjęcie z tegorocznych targów, na którym widzimy tłum pędzący między stanowiskami. SUPER? Nie. 
Skumulowano standy poszczególnych wystawców do tego stopnia, że wymuszało to na odwiedzających najzwyczajniejsze w świecie przepychanie się jak na promocji CROCK'sów w Lidlu. Rzecz, której bardzo nie lubię i unikam jak ognia. Przyjemnie stawało się dopiero wtedy, gdy przeszło się do drugiego pawilonu (dlaczego? tego nie wiem, być może nie każdy zanotował, że tam też trwa impreza). Rozumiem, że organizatorzy chcieli zapewnić rozrywkę i podwyższyć rangę imprezy zapraszając zespołu śpiewu i tańca bądź aranżując cześć przestrzeni na historyczną wioskę, ale czy to wszystko musiało dziać się na tej samej, małej przestrzeni? Była telewizja, były wejścia na żywo, były wywiady, było gotowanie na żywo. Działo się. 


Nasze zakupy. Foto: #ckowska




Nie trzeba było być detektywem Monkiem by zauważyć zmianę tendencji. Wcześniej miało być to kameralne zapoznanie z klientami, reklama produktu. Teraz miałam wrażenie, że jestem na kolejnym rynku, na którym każdy chce opchnąć mi swoją marchewkę. Oczywiście uogólniam (bardzo źle!)... Wspominam też kilka przyjemnych spotkań, wspaniałych degustacji i zakupów, których nie żałuję :)
Mimo, że od ostatnich targów minął rok pamiętaliśmy z Jabułkiem nasze miny, gdy po wyjściu podliczyliśmy wtedy ile zostawiliśmy na targach. Dlatego też podjęliśmy teraz odważną, męską decyzję. Bierzemy <tylko> 100 zł! Zakupy były inne, wtedy bardziej słodkie, teraz raczej słone (bo syrop truskawkowy z Gryszczeniówki nadrabia za wszystko). Było wiele marek, które już znamy, wiele które poznaliśmy, ale też kilku brakowało (nie było pana z miodem klonowym :( ).
Tak w duuuużym skrócie mogę opisać moje wspomnienia, gdybym chciała opisać wszystko nikt by tego nie czytał. Tak czy owak. Być może złą decyzją było wybieranie się tam w dzień otwarcia, ale z drugiej strony wiem, że ostatniego dnia połowy wystawców już by nie było (bądź ich asortymentu). Ale cóż, będę szczera - mimo wszelkich niedogodności już nie mogę doczekać się następnej edycji i kolejnych regionalnych pyszności.

Mniam!


Nasze zakupy. Foto: #ckowska

 Foto: #ckowska

Foto: #ckowska


Pozdrawiam !

2 komentarze:

  1. Zazdroszczę takich zakupów :) Mimo tłoków i wszystkich opisanych wad, chętnie wybrałabym się na taką wystawę i obkupiła w smakołyki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest to prawdą, że te smakołyki są warte pewnych poświęceń... ;)

      Usuń

A co Tobie udało się dziś stworzyć? :)